Wyczułam to na granicy świadomości. Krew... ostra i beznadziejna mieszanka samobójstwa.
-Dobra młody idziemy, kolacja ci stygnie.
-Ja nigdzie nie idę! Nie będę krzywdził ludzi!
-Albo pójdziesz po dobroci albo po złości. Wybieraj. - ostatnie słowa powiedziałam zimno. Miałam dość jego dziecinnego podejścia do sprawy. Był mordercą i zapieranie się nic tego nie zmieni.
-Nie! - No cóż sam wybrał swój los. Dałam rozkaz Cieniom i pół sekundy później już wychodziliśmy z pokoju.
*
Ona mnie związała! Nie wiem jak to zrobiła, ale nim mrugnąłem okiem unosiłem się już ponad ziemią unieruchomiony. Gdy spróbowałem krzyczeć coś ścisnęło mi gardło. To było nie sprawiedliwe! Taki mały brzdąc wiąże mnie i prowadzi gdzie mu się żywnie podoba. Moja duma bolała jak przypalana węglami, przestałem się wyrywać i milczałem patrząc na nią krzywo... gdy nagle poczułem zapach, nie nie zapach. To była nieziemska woń!
-Puśćcie go - ten ledwo słyszalny szept wydała z siebie moja przeklęta "przewodniczka" (niech ją piekło pochłonie). W tej samej chwili wylądowałem na ziemi, zgadnijcie na co spadłem. Tak! Na szyszki (grrrr)! Miałem ochotę ją rozerwać na strzępy, ale znów poczułem zapach i już nie myśląc podbiegłem do człowieka wiszącego na gałęzi. Skoczyłem na niego i zatopiłem kły w szyi.
*
Myślałam, że zaraz buchnę śmiechem. Skoczył na tego wisielca i pijąc z niego kołysał się i kręcił na karuzeli. Wyglądał niezwykle głupio.
Jakiś czas później zeskoczył napełniony i rzucił się na mnie!
-Co ty do cholery robisz! - krzyknęłam głosem wyższym o oktawę. Potoczyliśmy się po ziemi i w końcu przygwoździł mnie pod sobą warcząc jak zwierzę.
-To wszystko twoja wina! To przez ciebie go zabiłem!
-Przestań wrzeszczeć i popatrz na swoją niby "ofiarę"! - krzyknęłam mu w twarz ledwo oddychając, bowiem dureń siedział mi na przeponie. Odwrócił się, a ja korzystając z tego wyślizgnęłam się spod niego stanęłam 5 metrów dalej patrząc jak podchodzi do wisielca.
-On.. on.. dlaczego?!
-Nie wiem dlaczego, ale nie obchodzi mnie to. Przynajmniej przestałeś jęczeć z głodu, a teraz skoro już załatwiliśmy podstawową rzecz zajmijmy się najważniejszą. Siadaj i myśl nad przepowiednią! Nie usłuchał mnie, tylko odwrócił się. Jego twarz zmieniła się w maskę przerażenia.
*
Nie, nie, nie, nie, nie TO NIE MOŻE BYĆ PRAWDA! Przyjrzałem się jeszcze raz starcowi i domkowi. To nie możliwe. Czemu znów to miejsce?! Totalnie zszokowany popatrzyłem pod nogi i natychmiast odskoczyłem przerażony. Tego było za wiele! Tuż pod moimi stopami była świeżo skopana ziemia, a pod nią trumna. Dobrze wiedziałem, że tam jest i kto w niej spoczywa, nie musiałem tego sprawdzać. Cała historia ułożyła się w mojej głowie. Nie chciałem w nią wierzyć, ale wiedziałem, że jest prawdziwa. uklęknąłem przed grobem, nic więcej nie mogąc zrobić.
*
Padł na kolana i patrzył na grób na grób z kamienną twarzą. Nie wiedziałam o co mu chodzi, ale nagle poczułam chłód. Uczucie... bólu. mrugnęłam i tyle czasu wystarczyło by jego twarz zaczęła wyrażać nienawiść skierowaną we mnie.
-To twoja wina - powiedział złowieszczym szeptem. -To wszystko twoja wina !
********************************************************
Wyjeżdżam na dość długo o stwierdziłam, że dodam choćby kawałeczek. Mam nadzieje, że wrócę do Was z nowym długim rozdziałem. :)
(tekst jest nie sprawdzony, mam nadzieje, że nie ma dużo błędów, jeśli będą z góry przepraszam)
Bardzo podoba mi się Twoja proza..szkoda tylko, że takie krótkie rozdziały i tak rzadko :(
OdpowiedzUsuńzgadzam sie, za rzadko...
OdpowiedzUsuńAktina