niedziela, 24 marca 2013

IV

Ten mur był naprawdę koszmarnie długi.  Jakieś 10 razy zastanawiałem się czy zawrócić, ale że w sumie i tak nie miałem nic lepszego do roboty….
 Po czterech godzinach znudzony zacząłem się przyglądać cegłówkom. Coś mi się nie zgadzało… Raz, dwa, trzy, raz, dwa, trzy. Po każdych trzech krokach mur  tak jakby zaczynał się od nowa! Co to za piekielna sztuczka?! Nieźle wkurzony stwierdziłem, że skoro tak to wskoczę na mur. Tak przyznaje, spadłem jakieś  5  razy, ale co dziwne ucierpiała przy tym tylko moja duma. No cóż najwyraźniej byłem niezniszczalny. Gdy wreszcie wdrapałem się na ten przeklęty mur (na który straciłem już 4 godziny … grr) zobaczyłem stare zamczysko, które ledwo stało. Zapuszczony ogród porośnięty był dzikimi różami, i mnóstwem innego zielska. Stare pokruszone mury były zimne i  niedostępne. Całość przedstawiała obraz nędzy i rozpaczy, czyli jak kto woli,  totalny wygwizdów:  zero ludzi, zero techniki, zero nowości . Uśmiechnąłem się – odnalazłem RAJ!
Stwierdziłem ,że muszę się zadomowić w nowym miejscu, zacząłem więc od przeglądu pokoi. Większość (czyli 15) było w rozsypce (czytaj: bez dachu, podłogi lub ścian) trzy pozostałe były jednak w porządku. Zachowało się nawet kilka wiekowych mebli i ozdób, pochodzenia co najmniej królewskiego! Cieszyłem się jak małe dziecko : MAM WŁASNY DOM!
Przeszukanie wszystkich zakamarków zajęło mi trzy  dni (i nocy). Znalazłem mnóstwo różnych ozdób, odznaczeń, naczyń, ubrań. Było tu tego tyle,  że można by dwór obsłużyć ( a wiem coś o tym, bo kiedyś byłem w umyśle samego króla). Przez cały ten czas nie mogłem spać. Dlaczego? Bo jak tylko zamykałem oczy widziałem ją – piękne złote warkocze układające się w aureole i te oczy, niebieskie jak niebo. NIE! Nie mogę o tym myśleć! I tak nie mogę już jej pomóc. – poczułem łzy pod zamkniętymi powiekami. -Boże… jestem POTWOREM! 
*
Z każdym dniem stawałem się co raz słabszy. Po tygodniu dniach ledwo mogłem stać. Ból głowy, suchość w gardle i ta gorączka nie do zniesienia. Wiedziałem, że długo tak nie pociągnę, ale nie mogłem się zmusić do polowania. Przed moimi oczami wciąż stawały te puste niebieskie oczy…
8 dzień. Pierwsza myśl : - Czy to się nigdy nie skończy?! Przecież w końcu musi nadejść koniec!- ale nie nadchodził. To było trudne, koszmarnie trudne, ale cóż miałem zrobić?!
9 dzień. Usłyszałem coś, zmagnetyzowało mnie. Skądś to znam, ale nie ma to teraz znaczenia. Muszę się do tego DOSTAĆ! Jedyne pragnienie, jedyna potrzebo… już idę!
W moje mięśnie wstąpiły nowe siły. Znów biegłem, domyślałem się co spotkam na miejscu, ale wiedziałem już, że  się nie zatrzymam… to nie była zachcianka, to było agonalne pragnienie, już nic się nie liczyło. Ciało działało samo, a w myślach błagałem swoją przyszłą ofiarę by uciekała.

********************************************************************
Przepraszam, że tak długo nie dodałam nic nowego, po prostu brak czasu :(. Mam nadzieje, że następny rozdział uda mi się dodać szybciej. Z góry przepraszam za błędy, które pewnie się pojawią. 

niedziela, 17 marca 2013

III

Przerażenie i wściekłość buzowały we mnie -Co to ma wszystko znaczyć! Czemu jestem potworem?! Dlaczego siostra mnie tak pokarała?  - nie wiedziałem,  a to nie pomagało mi się uspokoić. Jedno było pewne - uciekać i to jak najdalej.
*
Nie wiem ile czasu tak biegłem. Moje ciało nie męczyło się. Nie reagowałem na nic, odgłosy lasu stały mi się obce, gdy nagle znów usłyszałem Ten rytm…
*
To była agonia. Jeżeli kiedykolwiek nazwałem coś bólem to bylem głupcem  bo nic nie mogło się z tym równać! Czułem jak ból rozrywał mnie na kawałki, powoli  traciłem resztki panowania nad własnym ciałem. Pragnąłem tego! Pragnąłem nie czuć, byle się to skończyło. Zacząłem szybciej biec.-NIE! -rytm obijał się o moje uszy raniąc je boleśnie -Nie zrobię tego jeszcze raz! - odwróciłem się i pobiegłem w przeciwnym kierunku- Uciekać!  Uciekać!  - to słowo utkwiło mi w umyśle  Powtarzane jak w mantrze pozwalało mi okiełznać ból. Biegłem,  niezmordowany gdy nagle... uderzyłem w mur.
*
Tak przyznaje się, jestem idiotą. No bo jak można, nie zauważyć ogromnego szarego muru przed sobą? Wstałem i otrzepałem kurz z kurtki. Spojrzałem na mur i szczęka mi opadła. Była w nim dziura na 2 metry w kształcie człowieka. Jakąś minutę zajęło mi ogarniecie, że to ja stworzyłem to groteskowe wgłębienie. Tego było dla mnie za wiele odwróciłem się od muru i ... oczy zrobiły mi się jeszcze większe. Za mną była ruina! Las wyglądał jakby przeszła przez niego trąba powietrzna. Szok. To chyba jedyne słowo dobrze opisujące to co czułemOdwróciłem się czym prędzej od tego obrazu nędzy i rozpaczy. I znów mur. Siadłem z wrażenia. -Co to ma do ... znaczyć?! - nic z tego nie rozumiejąc przyglądnąłem się mu jeszcze raz. -Dlaczego mur stoi w środku lasu?- Wiem nie było to zbyt inteligentne pytanie, ale zaintrygowało mnie. Zacząłem obchodzić mur z jednej strony. Mierząc na oko ciągnął się na jakieś 100 metrów! Pożerany przez ciekawość szedłem wzdłuż niego na spotkanie z nową rzeczywistością. 

*************************************************************
Nie było żadnych komentarzy przeciw więc dodaje nowy krótki rozdział. Mam nadzieje, że się spodoba

sobota, 16 marca 2013

II

Obudziłem się, a moją pierwszą myślą było, jak mnie koszmarnie wszystko boli. - Co u ..? - przecież jestem duchem. Nie żyje. Wniosek: Nie może mnie nic boleć! Czułem nie raz ból wchodząc w ciała śmiertelników, ale nigdy nie było to tak intensywne. Pomimo wszystko wiedziałem jedno, wcale, a wcale mi się to nie podoba! Grr. Usiadłem na jakimś pieńku i zacząłem intensywnie myśleć co się mogło stać, odkąd pamiętałem miałem całą wiedzę świata, więc ta wszechobecna pustka w mej pamięci zaczęła mnie mocno irytować. Nagle ni stąd ni zowąd zawiał wiatr i moje ciało zaczęło drżeć z fizycznego zimna, więc stwierdziłem, że skoro na razie i tak nici z odzyskania pamięci poszukam ludzi, może oni będą mi w stanie jakoś pomóc. O zgrozo! Musiałem się prosić o pomoc! Ktoś za to zapłaci głową ...
*
Po jakiejś godzinie potykania się o jakieś suche gałęzie i przeklinania swojego położenia znalazłem pojedynczą chatkę w lesie, coś się jednak nie zgadzało, słyszałem jakiś rytm dobiegający z domu, lecz nie była to muzyka, przynajmniej nie taka którą znałem z uszu śmiertelników. To było coś innego, bardziej przyciągającego. Im bliżej się znajdowałem tym bardziej przyśpieszałem kroku, nie wiedziałem dlaczego, ale musiałem jak najszybciej tam się znaleźć. Gdy byłem już jakieś dwa metry od domu drzwi się otwarły i wyszła z nich dziewczyna. Dwa złote warkocze ozdabiały jej delikatną, niewinną twarz. Z gracją wyszła na podwórko i zaczęła karmić kurczaki, które tu i ówdzie biegały po podwórzu. Nagle straciłem panowanie nad swym ciałem, upadłem na kolana i zacząłem się wić w nagłej gorączce. Dziewczyna zdziwiona podniosła wzrok i spojrzała na mnie. Jej niebieskie oczy wyrażały wielkie zdumienie, lecz ja już tego nie widziałem, cała moja uwaga skupiła się na nadgarstku dziewczyny. Czułem jak było z niego zimno. Już wiedziałem czego potrzebuje. Skoczyłem na dziewczynę, przywarłem zębami do jej nadgarstka i przeciąłem skórę.
*
To było najdziwniejsze uczucie na świecie, jakby zimno powoli koiło gorączkę która mnie przed chwilą pożerała. Nie wiedziałem dlaczego ale koiłem ten ból nie zważając na nic. Później dopiero zdałem sobie sprawę, że ten wysoki nieprzyjemny dźwięk koło mnie był krzykiem dziewczyny, którą właśnie zabijałem.
*
Obudziłem się znowu. Leżałem na trawie cały umazany czymś czerwonym i kusząco pachnącym. Obok mnie ktoś leżał, lecz na razie nie chciałem sprawdzać kto to. Nie było mi to potrzebne, było mi dobrze, czułem jak przyjemne zimno pulsuje we mnie. Nie zdziwiło mnie to. Wiedziałem, że tak właśnie ma być. Coś mi jednak nie pasowało, podniosłem się. 
*
To co zobaczyłem koło siebie zmroziło mnie, lecz tym razem nie było to miłe uczucie, nagle wszystko mi się przypomniało. Pragnienie życia, Pakt z Siostrą, lecz to było nic. Z gardła wydarł mi się jęk - Boże, co ja zrobiłem! - Lecz znałem już odpowiedź. Zabiłem. Była to porażająca prawda, nie mogłem uwierzyć w to co się stało, ale nie mogłem zaprzeczyć dowodowi pod moimi stopami. Dziewczyna z rozerwanym nadgarstkiem patrzyła pusto na niebo, którego już nigdy naprawdę nie zobaczy. Jej piękne warkocze leżały koło głowy układając się w aureole. Była w tym wszystkim tak niewinna, i piękna... zapłakałem, bo zrozumiałem już sens Paktu. Stałem się potworem, czymś nowym, zakłócającym sens rzeczy, czymś co nigdy na prawdę nie powinno powstać. Nie chciałem tego nazywać. W tej chwili pragnąłem tylko odejść i zapomnieć. Popatrzyłem jednak jeszcze raz na dziewczynę. Nie. Nie mogę jej tak zostawić. Wziąłem jej ciało na ręce i zaniosłem do domu. Obmyłem nadgarstek z krwi i ułożyłem jej ciało jak do spoczynku. Nie mogłem uwierzyć, że już nigdy nie otworzy tych niebieskich jak niebo oczu. Moje ciało przeszedł spazm. Nie czekając już ani chwili wypadłem jak burza z tego domu, moje oczy zasnuła mgła łez, biegnąc nie zauważyłem niczego, nawet tego, że drzewa na które wpadam rozwalają się w pył. Nic się już nie liczyło, oprócz tego czym się teraz stałem....


**************************************************************************

Było kilka głosów za i przeciw temu abym pisała prozę, postanowiłam jednakże spróbować. Mam nadzieje, że się wam podoba :) - Wasza Sesil

I

-Śmierć?
-Tak to ja, Witam.
Jak tam Ci się z Życiem tańczy?
Czy nie masz problemów?
Wiesz, że dla ciebie mogę je rozwiązać...
-Nie trzeba Moja Siostro, jeszcze nie czas...
-Czyżbyś odchodził?
- Tak na razie tak, ale wrócę... wiesz...
-Tak wiem, przyjmę cię w swoje ramiona w...
- Nie mów, nie chce wiedzieć...
-Idź zatem przez życie Dziecko Mroku 
Od teraz księżyc niech Ci będzie nowym słońcem
Na mocy mojego dziedzictwa...
Od teraz bądź koneserem życia...
Daję Ci je do picia...
- Siostro,ukochana Śmierci, 
dziękuje za twoje chęci...
Dziękuje za danie życia...
Choćby tylko do picia...

I tak dzięki woli życia, powstały istoty pragnące go do picia...

*********************************************************************************
wiersz własny: www.noccciemna.blogspot.com