wtorek, 28 stycznia 2014

XVIII

Stała znów na znanej jej łące. Tak wiele wspomnień, których przecież nie powinno być. Orzechowe oczy i  twarz, na której zawsze w komiczny sposób wypisane były uczucia właściciela. Czemu tak ją to wzruszyło? Zaśmiała się w duchu, wreszcie poczuła się wolna. Krajobraz tonął w słońcu. Zeszła ze wzgórza i powoli, zamyślona zaczęła pokonywać odległość dzielącą ją od miasteczka, gdzie wszystko się zaczęło. Trawa uginała się pod stopami w zielonym kobiercu, słodko pachniała kwitnąca wiśnia. Czy zawsze tak tu było? Pytanie utonęło w innych myślach pozwalając młodej Meregold na chwilę szczęścia.
*
Muszę uciekać! To wrażenie pogłębiało się z każdą sekundą i napawało go takim strachem, że nie potrafił myśleć. Igła wypadła z bezsilnej nagle ręki, a serce podeszło do gardła. Kto go śledzi? Czemu znów wysłali na niego demona? Bał się jak cholera! Co tym razem będzie musiał zrobić, by przeżyć? Zadrżał na wspomnienie poprzednich stuleci, gdy tak często musiał się przenosić i ukrywać. Boże... czemu znowu! Kolana zaczęły mu drżeć, po chwili drżał już cały. Popatrzył na dziecko, które umierało pod jego rękami, bo nie mógł się pozbierać. Nie może jej tak zostawić. Otworzył okiennice wychylił się przez nie, by móc odetchnąć. Nie mógł pozwolić sobie na zabicie kogoś, przez roztrzęsienie. Utkwił wzrok w dalekich polach i znów jak przed laty odkrył w sobie wypalającą strach złość. Znów poczuł, że chce żyć. Powrócił przed stół operacyjny i zaczął szyć, zatracając się w tym i nie zważając na alarmujące zmysły, które zwiastowały przybycie prześladowcy.
*
Błysk i światło, nie było nawet ostatniej myśli, tylko biel i brak istnienia. 
*
To co widział było dziwne, a to co wydawało się to tłumaczyć przeczyło wszystkiemu o czym wiedział. Czemu jego Bracia tego nie dostrzegają? Posłaniec przysłał wiadomość, która może stać się kluczem do naszej zagłady, dlaczego więc nikt nie podszedł, by go wysłuchać. Jemu nie wolno było, najmłodszy musiał trzymać się z tyłu i obserwować. Znów będzie musiał siedzieć i czekać, aż ktoś zauważy? Czemu zawsze ma być na końcu?! Rozejrzał się i podszedł do posłańca jako cień. Witaj Panie, ukłonił się posłaniec, mam wiadomość od Śmierci.

poniedziałek, 13 stycznia 2014

XVII

Coś przecięło jej krąg, ból i upadek. Gdy w czach przestało jej się ćmić i wróciło czucie zdała sobie sprawę, że klęczy w bagnie. Co to k... jest?! Spróbowała wstać, lecz nie było to możliwe przy tak śliskim podłożu i zawrotach głowy. Nagle przed nią zmaterializowała się Śmierć we własnej osobie. Jej oczy błyszczały niezdrowym blaskiem, a twarz była jakby rozmazana i pod znanym mi już chłodem dostrzegłam skrzywienie ust w czystej nienawiści. Przepłynęła ona przeze mnie, lecz nie poddałam się. Skłoniłam się mało ceremonialnie i dalej próbowałam wstać. Kiedy cisza przeciągała się, lekko zirytowanym głosem zapytałam:
- O co chodzi?
-O to, że nie powinnaś już istnieć - powiedziała niby spokojnie śmierć. Łatwo wyczułam jednak, że czegoś się boi i dlatego czuje złość, bo jest bezsilna. To było niezwykle dziwne, nigdy nie słyszałam, by demony mogły przejrzeć samą śmierć.
-Świetnie, ale stoję tu i funkcjonuje....- z każdą chwilą narastała we mnie złość, nie czułam się już jak podwładna, lecz osoba na równych prawach. - Jakiś problem? - zapytałam zimnym i wyrachowanym głosem, który pierwszy raz nie brzmiał dla mnie obco. Nienawidziłam tej durnej jędzy!
-Nie przeniesiesz się znów do Mego Brata - poinformowała mnie, głosem stawiając mi wyzwanie.
-A co zakażesz mi? - powiedziałam z kpiną i groźbą w głosie. Śmierć zbita z tropu patrzyła na mnie nie mogąc wydobyć z siebie głosu. -Skoro nie, po co te groźby? - widząc, że dalej nie może podnieść szczęki z ziemi stworzyłam drugi krąg i weszłam w niego. Moje włosy rozwiał lekki wiatr, a ja poczułam się leka jak piórko. Wreszcie leciałam tam gdzie pragnęłam.
*
Piękny dzień na spacer ... i piwo. - pomyślał Brad z Zamojścia. Dla niego zawsze dzień był dobry, szczególnie na alkohol ze speluny madame Lovess, gdzie kelnerki miały zawsze mniej ubrania niż odkrytych kształtów. Niektórzy nazywali go pijakiem i łatwym mężczyzną, jednak on wolał myśleć o sobie jako o koneserze, najlepiej znającym się na dziewkach i piwie. Tak mało zrozumienia okazywał mu świat! Biedny i nie znający sławy, tak wielce niedoceniony! Nagle został odrzucony do tyłu przez wicher i uderzył o drzewo. Przeklął siarczyście , lecz gdy tylko zobaczył co go odrzuciło zaczął gapić się jak sroka w gnat. Piękna młoda kobieta ubrana w starożytną zbroję stojąca w kręgu mocy.