piątek, 20 czerwca 2014

XXII

Przylgnęłam do Baala bojąc się zerwania łącza. Zapłaciłam za to lądując odepchnięta w kąt wielkiej sali. Kilka sekund po upadku poczułam jak coś szklanego rozbija się o moją głowę.

Nie pamiętam jak znalazłam się w lochach. Brudne, zabijające samym smrodem korytarze w których żywe dusze zmutowały się by przeżyć. Przebudziłam się z połową ciała w ściekach, głowa pulsowała ostrym bólem, a skroń miałam pociętą. Popatrzyłam na metalowe grube jak udo kraty. Nagle poczułam, że coś przebiegło mi po nodze. Popatrzyłam w dół by się przekonać, że był to szczur wielkości głowy. Odskoczyłam od niego uderzakac w niski sufit. Głowę przeszył ostry ból. O kochana Śmierci, ratuj!
*
-Jest w lochach?!
-Tak Panie - głos podwładnego zadrżał znacznie wyczuwając mój gniew.
- Cholerna sługa! Mój ukochany diadem! - moją uwagę przykóło zmieszanie młodszego demona - czego jeszcze chcesz mątwo?! - przerażenie w oczach podwładnego osiągało stan paniki.
- Ja tylko chciałem p...ppowiedzieć - wypiszczał zdenerwowany- że że Malgre, powiedziała, że da da... da się go naprawić.
-Zejdź mi z oczu! - młody demon stał sparaliżowany. - No już! - po moim krzyku demon zniknął. Dopiero wtedy przypomniałem sobie, że był to ostatni demon oprócz Margle, który mi służył.
-Cholera! - pomyślałem wściekły - dlaczego wszystkie demony to takie przeklęte tchórze i niedojdy. Nie dziw, że wciąż jesteśmy tak nieliczni. - myślałem z niesmakiem - z każdym pokoleniem można zauważyć zanik mocy. Żałosna chołota potrafiąca tylko pić, chędożyć i bawić się hazardem! - ostre przemyślenia przerwał mi szczęk kołatki do drzwi.
Po dłuższej chwili zdałem sobie sprawę, że nie ma kto otworzyć. Z wielką chęcią by pozbawic kogoś duszy na torturach podszedłem do drzwi i je otworzyłem. Pod drzwiami leżała paczuszka i list. Moją złość zastąpiło zaciekawienie. Wziąłem do ręki list i przeczytałem go szybko. Cóż to znowu za głupota - pomyślałem odwijając mały pakunek. W twarz uderzyła mnie chmura dymu...
*
Przemyślenia przerwał mi szczęk kołatki do drzwi. Po dłuższej chwili zdałem sobie sprawę, że nie ma kto otworzyć. Z wielką chęcią by pozbawic kogoś duszy na torturach podszedłem do drzwii i je otworzyłem. Przed drzwiami stał posłannik Lucyfera
-Pan cię wzywa Doradco - wypowiedział formułkę i nie czekając na nic więcej rozpłynął się w powietrzu. Czym prędzej zrobiłem to samo stając przed spokojną twarzą Lucyfera. W sali można było wyczuć aure ciekawości.
- Gdzie Mścicielka?
- Jaka Mścicielka? O czym ty na Piekło mówisz? - moje uszy wypelnił ryk gniewu.
- Jak mogłeś dać się oczarować! - Przyłożył mi ręce do skroni i przesiał wspomnienia.
- Czego szukasz?- wysłałem mu myśl
- Tego przyjacielu - odpowiedział głos, a ja poczułem ból głowy. Wspomnienia powróciły.
- Zabiję ją za to - wyszeptałem groźnie
- Zostaw to mnie, na razie spróbuj odnaleźć uciekinierkę.
- Dobrze Lucyferze - odpowiedziałem i wyszedłem szkicując w myślach plan zemsty na sługusce Śmierci.
*
Na przklętą ciemność! Po co Lucyfer pakuje w to swoje brudne łapy?! Skupiłam się na chwilę, lecz nic to nie dało. Zaklęcie zostało przełamane. Poczułam jak resztki tak usilnie zbieranej mocy opuszczają mnie. Spod mojej ręki usłyszałam cichy jęk mojego utrapienia.
-Pani, czy wszystko w porządku?  - Nie miałam siły odpowiedzieć. - przeniosłam siebie i posłankę do mojego walącego się królestwa. Za dużo pracy na ziemii ostatnimi czasy... Poczułam jak faluje moja szata, umierający niecierpliwili się. Zostawiłam pół przytomną Mścicielkę na drodze ku pałacowi. Będzie musiała poradzić sobie sama, nie mam czasu na niańczenie. Nie konała bynajmniej, więc wyrzuciłam ją z mysli i oddałam się błagającej fali dusz utrapionych życiem.
*
Krótki krzyk dotarł do moich uszu tak niespodziewanie, że wylałem na siebie kubek z obiadem. -Kto tu...?! - zdenerwowany poszedłem w stronę źródła dźwięku. Na miejscu nie zastałem nic prócz zanikającego portalu. Podszedłem bliżej badajàc podłoże. - Zastanawiające. Czego mógł tu szukać jeden z piekielnych?
*
Szłam ostrożnie w stronę dźwięku, próbując pozostać niezauważona. Moja intuicja podpowiadała mi ostrożność ale serce wyrywało się do przodu. Ukryłam się za wielkim drzewem i spojrzałam na polankę. Stał tam. Dokładnie taki sam jak pozostał w mojej pamięci. Sprawdzał wypalone znaki na mokrej ziemi. Już z mojej kryjówki rozpoznałam pieczęć Baala. Chwilę wpatrywałam się w pieczęć zastanawiając się nad sensem tego wszystkiego. 
- Kto tu jest? - usłyszałam baryton mojego dawnego towarzysza.
- Ja wampirze - odpowiedziałam i wyszłam zza drzewa.
- Kim jesteś i czego ode mnie chcesz? - zapytał z odrazą lustrując mnie z góry na dół. Patrząc na jego zimne i przymglone oczy zrozumiałam, że mnie nie pamięta.
-Jestem Meregold, niegdyś dziecko-demon. Ja Jestem Ta, która otworzyła ci oczy na świat. - klątwa oczyszczająca zadziałała. Wampir spojrzał na mnie tępo a jego oczy zaczęły biegać na wszystkie strony. Zanepokojona podeszłam. Udało mi się złapać go zanim opadł zemdlony na ziemię
*
Nie! Bracie! - zawyłam i teleportowałam się szybko na bagna. Zastała młodą demonicę stojącą nad moim drogim Bratem. Poznałam ja od razu dlatego nie pokazałam się. Poczułam jak demoniczna energia stabilizuje stan wampira, a demonica tworzy przejście. Nim zdolalam opanować zdumienie i zaprotestować oboje zniknęli w portalu.

**********************************************************
Witam Was z uśmiechem.  Mam nadzieję, że podoba Wam się rozdział i że tym razem nie jest za krótki ;) miłego wieczoru :) - Wasza Sesil

niedziela, 15 czerwca 2014

XXI

Ostatnim razem byłem na tych bagnach ponad 30 lat temu, nic więc dziwnego, że ciężko było mi rozpoznać choćby cień szlaku ku jednej z Nor. Były one moimi kryjówkami i spiżarniami, właśnie do tych miejsc kierowałem swe nogi gdy zbliżali się łowcy. Może to dziwne, ale nigdzie indziej nie czułem się tak dobrze jak na bagniskach. Było w nich jakieś nieuchwytne żadnym pędzlem piękno. Tak wiele życia, tak mało ofiar, których bym żałował. Nie wynużając się z przyjemnych myśli, zeskoczyłem z 10 metrowego drzewa i poprawiwszy plecak ruszyłem dalej.

Droga zajęła mi trochę czasu. Gdy dotarlem na miejsce, siadłem na ziemi i sięgnąłem do plecaka po starą, powycieraną książeczkę. Były w niej zebrane przeze mnie najważniejsze cytaty, które zasłyszałem w przez całe moje istnienie. Nie było tego dużo. 300 lat zmieściłem na zaledwie 50 stronach. Pozostało mi tylko kilka pustych kartek. Na chwilę zanurzyłem się w przeszłości. 
*
Czułam zmusłami, że zbliżam się do celu mojej podróży. Przemykałam nareszcie ciemną puszczą walcząc z lianam i mokrym, śliskim podlożem. Nareszcie ją dostanę! Już się nie wymknie - myślałam z iskrami ekscytacji w oczach. Nagle poczułam, że tracę grunt i wylądowałam twarzą w błocie tuż przed czyimiś butami. Wstałam szybko, słysząc szyderczy śmiech mężczyzny. - Kim jesteś łazęgo i jak śmiesz się ze mnie śmiać! - Z ciebie, czyli kogo? -usłyszałam ostry niczym ostrza szept. - Jestem sługą samej Śmierci pachołku!- wykrzyknęłam stając pewnie na ziemii i ocierając oczy z błota. Nagle poczułam jak coś niesamowicie silnego przybija mnie do drzewa i trzymajac mnie za szyje dyszy mi w twarz. Otworzyłam oczy i odeszła mi cała krew z twarzy. To był Baal - najbliższy doradca samego boskiego Lucyfera. 
*
Mój Panie! - głos posłannika wybił mnie z myśli i wzbudził mój gniew. - Czego chcesz?! - wycedziłem przez zęby powstrzymując chęć zabicia delikwenta. Poniekąd był bardzo przydatny. Nie wielu pozostawało na dworze tak długo by poznać przyzwyczajenia Pana Piekła. - Baal wysłał wiadomość. - Wiem wszystko o Baalu. Co to za śmieć? - powiedziałem z niesmakiem patrząc na ubrudzony błotem kamień. - To jego wiadomość - odpowiedział usłużnie półdemon. Podszedł do swego pana i rzucając kamień do góry podpalił go. W oczy uderzył mnie znak, który pojawił się na kamieniu. Był to znak mojej drogiej przyjaciółki. - Śmiechu warte Śmierci. - pomyślałem drwiąco - Zatem za swych posłanników wybierasz teraz nieudaczników bez manier. Ciekawe, czy jesteś już tak słaba, czy tylko udajesz ten opłakany stan. Czyżby piekło znów miało pokonać Śmierć? - zaśmiałem się szyderczo. -Ramal! 
- Tak Panie? - Przywołaj mi tu proszę Baala. Muszę z nim niezwłocznie porozmawiać. 
Bagna okazały się niesamowitym miejscem. Mimo celu podróży nie śpieszyłam się, badając je z zachwytem. Pełne demoniczne zmysły bardzo zmieniały świat w moich oczach. - Ciekawe jak ja zmieniłam się dla innych - pomyślałam - może jestem teraz potworem w ludzkiej skórze? - myśląc o tym przemierzałam coraz głębsze i bardziej zarośnięte czeluści bagien. Nagle z rozmyślań wyrwał mnie krzyk. 
Zamknij się! - warknął Baal zatykając mi usta. - Ona cię usłyszy! - zatkane usta nie pozwalały wyartykułować choćby słowa, więc ciskałam się w silnych objęciach próbując uwolnić usta. Jaka Ona, po co ktokolwiek miałby się pałętać po tych bagniskach? - Przestań się wiercić, albo skrócę ci twoją piękną szyjkę. - nie mając wielkiego wyboru uspokoiłam się i zaczęłam nasłuchiwać.Do moich uszu dotarł dźwięk butów zbliżających się w naszą stronę.

*************************************************
Moi drodzy! Czekaliście zbyt długo na ten rozdział. Chciałam Was z całego serca przeprosić, za tak haniebnie długi czas nieobecności.  Udało mi się skończyç gimnazjum ze świetnymi wynikami i teraz mogę się wreszcie zając tym co kocham - pisaniem. Już dziś zamierzam zacząć pisać następny rozdział. Do następnego, dziękuję tym, którzy zostali ze mną pomimo tak długiej przerwy. - Sesil