czwartek, 19 września 2013

XII

Wyszedłem za małą damą pochłonięty przez ponure myśli. Czym ona chciała mnie zająć? Stało się to jasne jak tylko wyszliśmy z namiotu, bowiem między drzewami była powieszona wielka tablica z drewna a na niej wiersz, który tak mnie rozsierdzał jeszcze kilka dni temu.
-Ty to zrobiłaś? - zapytałem skonsternowany.
-Popatrz pod tablicę ciemna maso - odpowiedziała burkliwie moja towarzyszka. Pod tablicą była martwa kintia. To było jak podpis... tą wiadomość zostawiła moja siostra...
*
Stał chwilę wpatrując się w tablice, na podpis i nagle wybuchnął :
-Dobra, dobra już... zajmiemy się tym przeklętym wierszem! - krzyknął z frustracją. Uśmiechnęłam się, czuł to samo co ja. Miło było wiedzieć, że nie tylko mnie to wierszowane świństwo doprowadzało do furii.
***

-Zgubiłaś się, zgubiłaś się - te słowa wbijały się w moją głowę wypełniając ją i mecząc każdego dnia co raz bardziej. Wiedziałam czego mi brakuje, to było jak wielka góra lodowa nad wszystkimi szczęśliwymi chwilami mego życia. 
-Nie dasz rady, nie dasz rady - mały głosik skandował, a mnie do oczu napływały łzy. Czy to kiedykolwiek się skończy?! 
-Zdradzona, zdradzona - chór słów powiększał się w mej głowie rozsadzając mnie od środka. 
-Nie żyjesz, nie żyjesz - poczułam, że znów straciłam nad sobą kontrolę. Małe słone łzy wydostały się z mych oczu mgląc obraz lecz nie przynosząc otuchy.
-Stracona, stracona!!! - ja wiem ,ja wiem, ja wiem!!!
Błysk światła i... ból. Cholera, gdzie ja znowu jestem?! Obraz przysłoniła mi nagle ciemność. 
*
-Hej! Obudź się!!! To nie jest miejsce dla takich jak ty! - otworzyłam oczy i zobaczyłam nad sobą kogoś złego. Nie znałam tego człowieka, ale nie trzeba było go znać by wiedzieć, że za chwilę mnie uderzy jeśli się nie ruszę. Wstałam z jękiem. - No nareszcie ty szmato! Wynocha! - pokazał mi furtkę palcem i wszedł do swojego domu zostawiając mnie w czymś, co chyba było kiedyś ogródkiem, a teraz przypominało chlew połączony z wysypiskiem śmieci. Nie pamiętam jak się tu znalazłam. Wiedziałam tylko, że znów straciłam kontrolę i najprawdopodobniej znów mam kłopoty. Przeszłam przez ogrodzenie i usiadłam na pobliskiej ławce. Byłam wykończona i założyłabym się o wszystko, że moje oczy są przekrwione, a  twarz jest podrapana i brudna. Pochyliłam głowę i pozwoliłam powiekom opaść. Jedynym wspomnieniem jakie zachowałam było małe miasteczko i przystojny młody mężczyzna o brązowych oczach. Wszystko było tam takie bajkowe ... niezwykłe kolory, zapachy, smaki. Jakbym znalazła się w innym świecie. Pomimo pięknych wizji miałam jednak tego serdecznie dość, ile razy jeszcze będę musiała w ten sposób funkcjonować?! Dopiero teraz zauważyłam, że z emocji wstałam, opadłam więc na ławkę i myśląc o powrocie do domu poddałam się wszechobecnemu przy tak wstrętnej jesiennej pogodzie poczuciu beznadziejności.  

***
-Hej !!!! Co Ci jest?! Obudź się! Cholera! nie zostawiaj mnie tu samego. 
- O co ? - zapytałam nieswoim cichutkim i cieniutkim głosem, od razu usłyszałam jak młody wampir wypuszcza powietrze z płuc. 
- Uffff aleś mnie nastraszyła
-O co ci chodzi?- zapytałam zdenerwowana, że owija w bawełnę.
-Zemdlałaś. - to jedno małe słowo sprawiło, że przed oczami zrobiło mi się ciemno z przerażenia, a po ciele przeszedł zimny dreszcz.

*********************************************************************************

Niestety znów bardzo krótki ... przepraszam ale nie potrafię pisać więcej na jeden raz. Zmieniłam koncepcje tego opowiadania lecz mam nadzieję, że i w takim schemacie przypadnie Wam do gustu. Niecierpliwie czekam na Wasze opinię i informuje, że przybyły na górze nowe zakładki :) 


kintia - "szybka śmierć" małe zwinne i szybkie zwierzątko polujące na wszystkie napotkane gryzonie za pomocą niezwykle śmiercionośnego jadu działającego nawet na człowieka. Uważana za posłankę śmierci.