Wkurzyło mnie to! To dziecko zaczynało mnie doprowadzać do furii
-Moja wina?!- krzyknęłam na cały las- Ty przeklęta pokrako, beznadziejna mątwo!- wyrzucałam mu wszystko bez zastanowienia czując jak całe napięcie wreszcie ze mnie schodzi - To ty wszystko psujesz! Powinieneś być najwyższy! Powinieneś lśnić jak twa siostra! A siedzisz co chwile w gównie i płaczesz nad sobą! Przestań wszystko zrzucać na mnie, bo cię poszczuje moimi mackami!!! - czułam słodycz spływającą mi na myśli... tylko nieśmiertelni wiedzą jak dobrze jest uwolnić uczucia.
-Idiotka!
-Palant!
-Bezduszna krowa!!!
-Osz ty!!!!!
-To ty mnie tu przyprowadziłaś i założę się, że wiesz co to za miejsce!
-Nie wiem głupi ciołku i przestań na mnie wrzeszczeć, bo cię zaknebluje! .... dupek!
-Jak nie wiesz?! To tu zabiłem tą dziewczynę!
-Jaką dziewczynę?!!!
-Złotowłosą! Córkę tego biedaka!- wskazał ręką na wisielca i upadł na kolana zrezygnowany. -To przez to nie mogę zabijać!...ja...ja... ciągle... widzę jej pustą twarz. - zapłakał... stałam jak wmurowana, próbując sobie to wszystko poukładać. Jak można aż tak się przejmować jednym morderstwem?!Popełniłam tysiące dla zabawy i nigdy nawet o tym nie myślałam. Poczułam się pusta i... coś się we mnie poruszyło... ze zdziwieniem rozpoznałam stare i zagrzebane z dawna uczucie - wzruszenie. Miał coś czego ja pozbyłam się już dawno - sumienie. To było jak błyskawica oświecenia. Chwila wahania...podeszłam do niego i go przytuliłam.
-Wszystko będzie dobrze... zobaczysz. - nie wierzyłam, że po tylu latach potrafię jeszcze powiedzieć te słowa! W tamtej jednej chwili żałowałam wszystkich zatraconych lat mojego haniebnego żywota. Tego że stałam się tym kim byłam, tego, że zapomniałam już jak bardzo było to złe - byłam potworem... świadomość tego była straszna... w tamtej chwili zrozumiałam jego rozpacz. Sama chciałam zapłakać... lecz wiedziałam, że nic to nie da, że ktoś musi być silny. Powstrzymałam łzy i powiedziałam cicho.
-Chodź.. musimy iść.
-Nie... - mówił cicho, lecz z pewnością - najpierw musimy go pochować.
- Dobrze.- skierowałam swoje myśli na macki i kazałam im pochować biedaka. - wampir patrzył się pusty, jakby wyssano z niego życie.
- Muszę znaleźć na to sposób. To nie może być jedyne rozwiązanie. - jego głos był mocny. Zrozumiałam, że w te kilka chwil zmieniło go z chłopca... w mężczyznę.
-Znajdziemy.. a teraz chodźmy.
-Ale gdzie? Gdzie chcesz szukać odpowiedzi?
-Tam gdzie tkwi problem.- odpowiedziałam z pewnością.
- U ludzi? - było to puste pytanie, czułam że się waha.
- Tak u ludzi. Będziemy szukać... po to tu jestem. - Uśmiechnęłam się. Moje usta zapomniały już jak się to robi, ale chyba zrozumiał bo odpowiedział tym samym. Wspólnie oddaliliśmy się ścieżką, która jak wiedziałam prowadziła do małej wioski, w której miałam nadzieje na odpowiedzi, których zapragnęła teraz także moja dusza.
Bez bicia i tortur przyznaje się, że nie piszę wystarczająco często. Niestety dużo wyjeżdżam, a wena nie chce chodzić za mną. Przepraszam, staram się jak mogę.
OdpowiedzUsuńRozdział fakt że króciutki, ale za to bardzo dobry. Fenomenalnie umiesz łączyć prozę ze Swoją poetycką duszą.
OdpowiedzUsuńDziękuje Ci bardzo za te słowa :)
Usuń