sobota, 28 grudnia 2013

XVI

-Jakie imię nosisz?!
- Meregold - poniósł się echem zimny beznamiętny głos.
-Kim jesteś?!
-Demonem siejącym zło i zniszczenie.
-Po co żyjesz?!
-By służyć Radzie i wykonywać Jej rozkazy. - znów ten beznamiętny głos. Nie mogła poznać sama siebie, gdy odpowiadała w ten wyrachowany sposób.
*
Tyle emocji, a nic na zewnątrz - pomyślał stary demon uśmiechając się w cieniu - Ciekawe, że inni tego nie wyczuwają. Ona wcale nie wybrała...
-Powstańcie bracia! - powiedział ukrywając uśmiech za cieniem znudzenia. - Ona oto dołącza do naszych szeregów! - powoli i z rozmysłem przeniósł wzrok na młodą demonicę - Witaj Meregold! Zostałaś przebudzona! Oby mrok zajął miejsce światłości! Odejdź i czyń jak należy! - Jest taka podobna do mnie - przemknęło przez jego starożytne myśli, gdy patrzył jak znika odsyłana przez jego młodszych braci - tak podobna... - pomyślał, osuwając się w otchłań otępienia...
*
Spłynęła na ziemię bez żadnego szelestu.  Zalały ją krajobrazy i dawne myśli, które zmuszona była porzucić na tak długo. Nim jednak zdążyła się nacieszyć tym widokiem przypomniała sobie Te oczy! Te oczy wpatrujące się w nią na inicjacji! Choć została odesłana dalej czuła je na sobie, jakby ją ktoś przypiekał węglami. Przewiercające wręcz wnikające w miejsce, gdzie powinna być dusza, a już jej nie było. Najpotężniejszy... czuła to każdą komórką swojego ciała, od razu zwrócił jej uwagę, widziała Go nawet w cieniu, taka biła od Niego moc. Z przezoru udawała, że Go nie zauważa, by nie dowiedział się o jej Skazie... - Nie wybrała - taka była prawda i nic nie chciało temu zaprzeczyć... Przez całe testy udawała, że wybrała ciemność, by wypuścili ją z stamtąd żywą. Teraz, gdy o tym myślała, lepiej zdawała sobie sprawę z jak wielkim ogniem igrała... ale w końcu... udało się, przeszła inicjację, stoi tu, żywa... jeśli można tak powiedzieć. Dziwny jest ten świat - pomyślała patrząc znów na zielone drzewa. Ile mnie tu nie było, a tak naprawdę, wszystko jest takie samo.... takie samo?.. czy nie był jeszcze ktoś? Ile lat minęło? No cóż, czas najwyższy się przekonać. - pomyślała ponuro przygotowując się do stworzenia Kręgu.
*
Małe miasteczko na końcu świata, piękne widoki i mało pokus. Idealne miejsce, by przeżyć resztę półwiecza. Czuł się jak w domu, gdy idąc ścieżką ku małej klitce. Wiedział co w niej zastanie. Kilka chwil i i nie istniał już dla niego żaden świat, tylko jego praca, która dawała mu odskocznię od wszystkich wspomnień. Nagle błysk zrozumienia, zagubienie... ile to lat? Tyle czasu niepewności i niespełnionych myśli.... Dopiero po chwili przypomniał sobie gdzie jest i zabrał się za szycie. Zastanowi się nad tym później, teraz musi zająć się małą dziewczynką której życie leżało w jego rękach.
*
Obudziłam się przy pisku aparatury i oślepiającym blasku lamp szpitalnych. W okół mnie wszystko było sterylne, żadnych kolorów, czy kształtów zwracających uwagę. Co się stało? Ile czasu straciłam? Zdenerwowana usiadłam, lecz ciało nie miało siły by utrzymać mnie w tej pozycji. Przyjrzałam się temu co ze mnie zostało... napięte ścięgna drżące teraz z przemęczenia, wychudzone, pozbawione pigmentu ciało leżące na białej jak śnieg pościeli. Przyglądałam się zahipnotyzowana, jak upiorna ręka rusza się pod wpływem mojej woli. Nagle przechodząca korytarzem pielęgniarka zauważyła moje przebudzenie i zaczęła w głos wzywać lekarza, ze świecącymi oczami wychwalając jakiegoś nieznanego mi Boga za cud. Nie wiedziałam o co jej chodzi, próby ruchu wykończyły mnie na tyle, że poczułam, jak powolutku tracę przytomność.
*
Wymknęła mi się i jedna i druga - pomyślała ze złością brutalnie odbierając życie następnej istocie, by ugasić swój żal... żal ze straty swego ukochanego Brata. - Zabiję ją - z tymi słowy jako szept w uszach kolejnej ofiary odeszła w ciemność, by zacząć wcielać plan swej zemsty.
*
-Idź tu, idź tam, idź śram! - burczał pod nosem przechodząc przez długie korytarze, nie patrząc już nawet na ich wystrój. Wiedział, że nie zobaczy nic, co mógłby zapamiętać, czy choćby się temu przyjrzeć. Niespodziewanie szybko objawił się koniec długiej nicości, a drzwi do których dążył uchyliły się. Wszedł do komnaty, która wypełniona była ciemnością. Z każdego kąta wiał ziąb, a wszystko na czym zawiesiło się oko traciło ostrość. Posłano po niego...  co tym razem karzą mu zrobić? Poczuł jak strach zaczyna oblepiać jego gardło. Padł na kolana i rozpłaszczył się na posadzce nim wydobył z siebie cichy, żałosny szept.
-Miłościwa Pani?
-Słuchaj. - głos był władczy i potężny. Pod symfonią znudzenia można było wyczuć nuty czystej furii, gdy opowieść ciągnęła się w nieskończoność dla rozpłaszczonego na zimnej jak lód posadzce Flaga. - Przekaż to dziesięciu młodszym w Radzie. - Śmierć odwróciła się od niego i już zaczęła odchodzić, gdy z zaciśniętego gardła wydobyło mu się pytanie. - Czczczy to ppewne Mmmiłościwa Ppani? - Usłyszał wrzask wściekłości i został odrzucony do ściany z taką mocą, że czuł jakby miał pogruchotane wszystkie kości. - Wykonać! - wrzasnęła jeszcze raz Mara i znikła. Ogarnięty paniką Flag nie zważając na agonię w ciele stanął chwiejnie na nogach, błagając w myślach wszystkie wyższe siły, by już nigdy Jej nie spotkać. Gnany strachem, biegł bez tchu, by ogłosić radzie słowa Kostuchy.


*******************************************************************************
Czego mogę Wam życzyć, gdy zbliża się nowy rok :) Oblanego sylwestra i niezwykłego roku następującego. Oby Wam zabawa i uśmiech przeplatały się sobą nie tylko na imprezach, ale również w obowiązkach, byście potrafili znaleźć ziarenko fantazji w każdej chwili swojego życia! Ciekawego 2014! :))







środa, 25 grudnia 2013

XV

Jakimś cudem usnęłam, lecz gdy mój umysł się przebudził poczułam rozpalające się po całym ciele ciepło. - Zaczyna się. - pomyślałam trwożnie, lecz z dreszczykiem podniecenia, czując jak delikatne pieczenie zmienia się powoli w piekło. Nie czułam, czy leżę, siedzę czy stoję, to nie miało znaczenia przy tym jakie obrazy nawiedzały moje zamknięte oczy. Nie mogłam się przebudzić, ale też nie mogłam zapaść w sen. Ile będę czekać? Dlaczego karzą mi przez to przechodzić?
*
Nareszcie przybyła! To było jak światło i cień w jednym ciele. Tak dużo i tak mało życia... kiedy to się w niej tak nasiliło? I co odda? Nie... nad tym zastanowimy się później... teraz trzeba rozpocząć rytuał - Powstań Meregold i ukaż nam swą twarz!
*
Jestem Tu... naprawdę Tu jestem i widzę Nieśmiertelnych! Nigdy nie wyobrażałam sobie czegoś równie strasznego i pięknego zarazem. Czysta ciemność i te głosy, które pochłaniały moja duszę i uszczęśliwiały ją zarazem! Dopiero po chwili zaczęłam jasno myśleć. Jak Oni mnie nazwali? Meregold? I jaką twarz miałam ukazać skoro jako demon nie miałam prawdziwych rysów twarzy? Nie widziałam Ich, ale wyczułam, że Są rozbawieni moimi myślami, które pewnie wyczuwali (czy coś w tym stylu O.o). Lekko zdenerwowana opuściłam głowę pierwszy raz w życiu czując się zawstydzona (było to śmieszne uczucie, ale wolałabym go nie doznawać przed tak ważnymi Istotami). - Witajcie! - powiedziałam głośno, lecz mój głos był na krańcu załamania. Przypominając sobie też szybko o etykiecie dygnęłam, z przyjemnością stwierdzając, że pomimo tylu lat na wygnaniu, nadal nie wyszłam z wprawy.
*
Wstał i przeciągnął się z dziwnym wrażeniem, że o czymś zapomniał. Czy nie było tu kogoś zanim zasypiał. Coś było na krawędzi jego świadomości, ale rozmywało się za każdym razem, gdy próbował się nad tym skupić. Zirytowany, wyrzucił kłopotliwe myśli z głowy i zastanowił się co dalej. Miał przetworzony wiersz, ale nadal nie wiedział do czego się on odnosi.
-Dlaczego muszę borykać się z tym sam! - mruknąłem pod nosem zirytowany do granic. - Przecież moja Siostra mogłaby się postarać o kogoś, kto mi pomoże! - zły i zgnębiony usiadłem znów nad tą popapraną poezją, próbując zrozumieć z tego chłamu cokolwiek przydatnego.