piątek, 28 czerwca 2013

VIII

Wyczułam to na granicy świadomości. Krew... ostra i beznadziejna mieszanka samobójstwa.
-Dobra młody idziemy, kolacja ci stygnie.
-Ja nigdzie nie idę! Nie będę krzywdził ludzi!
-Albo pójdziesz po dobroci albo po złości. Wybieraj. - ostatnie słowa powiedziałam zimno. Miałam dość jego dziecinnego podejścia do sprawy. Był mordercą i zapieranie się nic tego nie zmieni.
-Nie! - No cóż sam wybrał swój los. Dałam rozkaz Cieniom i pół sekundy później już wychodziliśmy z pokoju.
*
Ona mnie związała! Nie wiem jak to zrobiła, ale nim mrugnąłem okiem unosiłem się już ponad ziemią unieruchomiony. Gdy spróbowałem krzyczeć coś ścisnęło mi gardło. To było nie sprawiedliwe! Taki mały brzdąc wiąże mnie i prowadzi gdzie mu się żywnie podoba. Moja duma bolała jak przypalana węglami, przestałem się wyrywać i milczałem patrząc na nią krzywo... gdy nagle poczułem zapach, nie nie zapach. To była nieziemska woń!
-Puśćcie go - ten ledwo słyszalny szept wydała z siebie moja przeklęta "przewodniczka" (niech ją piekło pochłonie). W tej samej chwili wylądowałem na ziemi, zgadnijcie na co spadłem. Tak! Na szyszki (grrrr)! Miałem ochotę ją rozerwać na strzępy, ale znów poczułem zapach i już nie myśląc podbiegłem do człowieka wiszącego na gałęzi. Skoczyłem na niego i zatopiłem kły w szyi.
*
Myślałam, że zaraz buchnę śmiechem. Skoczył na tego wisielca i pijąc z niego kołysał się i kręcił na karuzeli. Wyglądał niezwykle głupio.
Jakiś czas później zeskoczył napełniony i rzucił się na mnie!
-Co ty do cholery robisz! - krzyknęłam głosem wyższym o oktawę. Potoczyliśmy się po ziemi i w końcu przygwoździł mnie pod sobą warcząc jak zwierzę.
-To wszystko twoja wina! To przez ciebie go zabiłem!
-Przestań wrzeszczeć i popatrz na swoją niby "ofiarę"! - krzyknęłam mu w twarz ledwo oddychając, bowiem dureń siedział mi na przeponie. Odwrócił się, a ja korzystając z tego wyślizgnęłam się spod niego stanęłam 5 metrów dalej patrząc jak podchodzi do wisielca.
-On.. on.. dlaczego?!
-Nie wiem dlaczego, ale nie obchodzi mnie to. Przynajmniej przestałeś jęczeć z głodu, a teraz skoro już załatwiliśmy podstawową rzecz zajmijmy się najważniejszą. Siadaj i myśl nad przepowiednią! Nie usłuchał mnie, tylko odwrócił się. Jego twarz zmieniła się w maskę przerażenia.
*
Nie, nie, nie, nie, nie TO NIE MOŻE BYĆ PRAWDA! Przyjrzałem się jeszcze raz starcowi i domkowi. To nie możliwe. Czemu znów to miejsce?! Totalnie zszokowany popatrzyłem pod nogi i natychmiast odskoczyłem przerażony. Tego było za wiele! Tuż pod moimi stopami była świeżo skopana ziemia, a pod nią trumna. Dobrze wiedziałem, że tam jest i kto w niej spoczywa, nie musiałem tego sprawdzać. Cała historia ułożyła się w mojej głowie. Nie chciałem w nią wierzyć, ale wiedziałem, że jest prawdziwa. uklęknąłem przed grobem, nic więcej nie mogąc zrobić.
*
Padł na kolana i patrzył na grób na grób z kamienną twarzą. Nie wiedziałam o co mu chodzi, ale nagle poczułam chłód. Uczucie... bólu. mrugnęłam i tyle czasu wystarczyło by jego twarz zaczęła wyrażać nienawiść skierowaną we mnie.
-To twoja wina - powiedział złowieszczym szeptem. -To wszystko twoja wina ! 
********************************************************
Wyjeżdżam na dość długo o stwierdziłam, że dodam choćby kawałeczek. Mam nadzieje, że wrócę do Was z nowym długim rozdziałem. :)
(tekst jest nie sprawdzony, mam nadzieje, że nie ma dużo błędów, jeśli będą z góry przepraszam)

środa, 5 czerwca 2013

VII

-Odwal się ode mnie! Co to za durne wierszydło?! Żarty se ze mnie stroisz?! - spojrzałam na niego jak na przygłupa.
-Mówi się "sobie", a nie "se" i przestań kłapać dziobem na temat o którym nie masz pojęcia. - Tak szczerze to sama nie wiedziałam co to znaczy. Proroctwo zrozumieć może tylko sam zainteresowany, ale nie zamierzałam go w tym punkcie oświecać. Niech sam się pomęczy. Szatański uśmieszek wpłynął mi na twarz. - A co do żartów to chętnie, ale może innym razem. Teraz siądź tutaj i myśl co to może znaczyć.
- Nie będę się zastanawiał nad jakimś wierszowanym świństwem. Jestem głodny! - ostatnie słowo warknął. Oczy mu się zaświeciły, wysunął kły. Patrzył na mnie jak na przekąskę. Zadrżałam wewnątrz siebie, lecz przybrałam zwykły wyraz twarzy i powiedziałam z przekąsem.
- To idź zapoluj. No już... co tu jeszcze stoisz?
Najpierw patrzył na mnie ze złością, później za wstrętem, aż w końcu zwiesił głowę i szepnął -Nie mogę....- Jego oczy zmatowiały. Osowiał i rzucił się na łóżku skręcając się z bólu.
- Jeśli nie zapolujesz, zginiesz. - poinformowałam go oschle.
-Wiem - odpowiedział z twarzą ściągniętą bólem - ale ja... ja...
-Co ty?- spytałam zdziwiona.
-Ja nie chce być zabójcą - powiedział cicho i jedna krwawa łza spłynęła po jego policzku.
*
-Cały dzień dobrej roboty i jeszcze premia! - Cieszył się wracając do domu z siekierą zarzuconą na plecy. Udało mu się dziś sprzedać całe drewno po wysokiej cenie i był z siebie dumny jak paw.Po pracy poszedł jeszcze na targ i kupił łut mięsa. Ale jego córa będzie cieszyć! Gdy pomyślał o niej serce aż mu podskoczyło z radości. Jego piękna i delikatna córcia czekająca na niego w domu. Już nie mógł się doczekać by ją zobaczyć!
*
Dojechał na miejsce gdzieś około południa. Nie było go w domu tylko dwa dni, ale i tak aż go skręcało z niepokoju. Czy wszystko z nią w porządku? Czy jacy zbóje nie napadli? Starał się jednak być dobrej myśli. 
Pierwszą oznaką nienormalności było brak dymu z komina, ale nie przejął się tym za bardzo, było ciepłe popołudnie, nie trzeba było rozgrzewać paleniska. Stanął  przed drzwiami, poprawił włosy i wszedł do domu. Jego córka leżała na łóżku. Wyglądała jakby spała. Zaczął podchodzić i z każdym krokiem co raz bardziej przekonywał się, że coś jest nie w porządku. Była chorobliwie blada, złote warkocze okalały jej białą twarz, a jej ręka było ustawiona nienaturalnie. Wziął tą rękę. Była zimna jak lód, obrócił ją i zamarł. Od spodu była rozerwana jak zębami jakiejś bestii. Niedowierzanie... i nagły błysk zrozumienia. Padł na kolana i rozpłakał się. Jego córka... jego ukochane i jedyne dziecko było martwe.
*
Dwa dni siedział przy niej nie jadł i nie pił. Tylko płakał. Po dwóch dniach sklecił trumnę i wykopał wielki dół pod starym rozłożystym dębem koło domu. Złożył córkę do trumny i wywindował ją sznurem na dno dołu. Wyciągnął linę i zakopał. Stanął nad grobem czując się pusty. Jego wzrok skierował się na linę. Jak robot podniósł ją i zawiązał odpowiedni supeł. Wszedł na drzewo i przywiązał pętle. Nie zastanawiając się długo założył ją na szyje i skoczył mając przed oczami grób swej ukochanej córki.
*********************************************************************************************
To był bardzo trudny do napisania rozdział. Proszę o szczere opinie.
łut = 13g