Ten mur był naprawdę koszmarnie długi. Jakieś 10 razy zastanawiałem się czy zawrócić, ale że w sumie i tak nie miałem nic lepszego do roboty….
Po czterech godzinach znudzony zacząłem się przyglądać cegłówkom. Coś mi się nie zgadzało… Raz, dwa, trzy, raz, dwa, trzy. Po każdych trzech krokach mur tak jakby zaczynał się od nowa! Co to za piekielna sztuczka?! Nieźle wkurzony stwierdziłem, że skoro tak to wskoczę na mur. Tak przyznaje, spadłem jakieś 5 razy, ale co dziwne ucierpiała przy tym tylko moja duma. No cóż najwyraźniej byłem niezniszczalny. Gdy wreszcie wdrapałem się na ten przeklęty mur (na który straciłem już 4 godziny … grr) zobaczyłem stare zamczysko, które ledwo stało. Zapuszczony ogród porośnięty był dzikimi różami, i mnóstwem innego zielska. Stare pokruszone mury były zimne i niedostępne. Całość przedstawiała obraz nędzy i rozpaczy, czyli jak kto woli, totalny wygwizdów: zero ludzi, zero techniki, zero nowości . Uśmiechnąłem się – odnalazłem RAJ!
Stwierdziłem ,że muszę się zadomowić w nowym miejscu, zacząłem więc od przeglądu pokoi. Większość (czyli 15) było w rozsypce (czytaj: bez dachu, podłogi lub ścian) trzy pozostałe były jednak w porządku. Zachowało się nawet kilka wiekowych mebli i ozdób, pochodzenia co najmniej królewskiego! Cieszyłem się jak małe dziecko : MAM WŁASNY DOM!
Przeszukanie wszystkich zakamarków zajęło mi trzy dni (i nocy). Znalazłem mnóstwo różnych ozdób, odznaczeń, naczyń, ubrań. Było tu tego tyle, że można by dwór obsłużyć ( a wiem coś o tym, bo kiedyś byłem w umyśle samego króla). Przez cały ten czas nie mogłem spać. Dlaczego? Bo jak tylko zamykałem oczy widziałem ją – piękne złote warkocze układające się w aureole i te oczy, niebieskie jak niebo. NIE! Nie mogę o tym myśleć! I tak nie mogę już jej pomóc. – poczułem łzy pod zamkniętymi powiekami. -Boże… jestem POTWOREM!
*
Z każdym dniem stawałem się co raz słabszy. Po tygodniu dniach ledwo mogłem stać. Ból głowy, suchość w gardle i ta gorączka nie do zniesienia. Wiedziałem, że długo tak nie pociągnę, ale nie mogłem się zmusić do polowania. Przed moimi oczami wciąż stawały te puste niebieskie oczy…
8 dzień. Pierwsza myśl : - Czy to się nigdy nie skończy?! Przecież w końcu musi nadejść koniec!- ale nie nadchodził. To było trudne, koszmarnie trudne, ale cóż miałem zrobić?!
9 dzień. Usłyszałem coś, zmagnetyzowało mnie. Skądś to znam, ale nie ma to teraz znaczenia. Muszę się do tego DOSTAĆ! Jedyne pragnienie, jedyna potrzebo… już idę!
W moje mięśnie wstąpiły nowe siły. Znów biegłem, domyślałem się co spotkam na miejscu, ale wiedziałem już, że się nie zatrzymam… to nie była zachcianka, to było agonalne pragnienie, już nic się nie liczyło. Ciało działało samo, a w myślach błagałem swoją przyszłą ofiarę by uciekała.
********************************************************************
Przepraszam, że tak długo nie dodałam nic nowego, po prostu brak czasu :(. Mam nadzieje, że następny rozdział uda mi się dodać szybciej. Z góry przepraszam za błędy, które pewnie się pojawią.